Chociaż zapewne turyście takie „miejskie malowidła” przeszkadzają trochę mniej niż mieszkańcom, ponieważ ci drudzy codziennie muszą na owe „arcydzieła” patrzeć.
Biorąc pod uwagę ilość owych gryzmołów jakie znajdują się na wielickich budynkach świadczy zapewne, że miastu dość kiepsko idzie walka z ulicznymi malarzami. Co prawda w mieście, są zainstalowane kamery jednak przeważnie tylko w jego centrum. Nie jest ich na tyle dużo aby wszystkie miejsca objąć wizyjnym nadzorem. Jak więc inaczej można walczyć z takimi wandalami?
Pod koniec zeszłego roku władze Sopotu wymyśliły jak się wydaje skuteczny, aczkolwiek trochę kosztowny sposób na walkę z autorami ulicznych gryzmołów. Otóż pomysł był bardzo prosty, policjant za każdego złapanego grafficiarza dostawał dodatkowe pieniądze. W Sopocie nagrodę tysiąca złotych dostało w ten sposób paru policjantów. Jednak patrząc na koszty odnowy zniszczonej elewacji, która czasami sięga kilkudziesięciu albo kilkuset tysięcy złotych to raczej jest niewielki wydatek.
Wydaje się, że najlepszym sposobem walki z tego rodzaju wandalizmem, który nie tylko niszczy nasze miasto, ale też psuje jego reputacje na świecie jest włączenie się do niej samych mieszkańców. Jeśli dana ludność będzie się tym interesowała i zwracała uwagę na tego typu wybryki w swojej okolicy wszystko może się zmienić na lepsze. Wystarczy anonimowy telefon na policja lub straż miejską. Swego czasu w Rudzie Śląskiej taka informacja wiązała się z nagrodą pieniężną w wysokości 500 zł brutto za informację, która pozwoliła schwytać „ulicznego malarza”. Może warto się tym zainteresować? Od tak, żeby po prostu było przyjemniej w naszym mieście...